Teksty
O tekstach
Od początku istnienia zespołu teksty pisała Martyna Pilch, a wraz z płytą „Tak o rzece” dołączyła do niej Joanna Piątek. Słabość Martyny do kultury i wierzeń wczesnośredniowiecznych Słowian mocno wpłynęła na tematykę pierwszych utworów.
W utworach „Jaryło” czy „Noc Kupały” usłyszymy opowieści o tradycjach przedchrześcijańskich, dawnych zwyczajach i celebrowaniu świąt związanych z cyklem pór roku. Warto wspomnieć tutaj o jedynym jak na razie tekście, który nie został stworzony przez nas – „W Hołdzie Perunowi”. Napisał go anonimowy autor. Zagłębiając się w słowiańskość nie można pominąć potęgi natury i jej wpływu na człowieka, zarówno pradawnego jak i współczesnego.
Częstymi motywami przewijającym się w naszych tekstach są las, góry i inne miejsca, gdzie szukamy spokoju, natchnienia i kontaktu z naszym pierwotnym środowiskiem. Są one często odbiciem lustrzanym naszych pragnień i emocji – wzbudzają zachwyt, żeby po chwili zasiać strach. Pojawiają się także ostrzeżenia i żal związany z degradacją takich ostoi i bezmyślnością ludzkich działań, co zostało mocno podkreślone w piosence „Cicho, ciszej”.
Ostatnim wątkiem wartym wspomnienia jest wędrówka jako metafora życia – decyzje, wybory, wątpliwości i doświadczenia. Wyraźnie widoczna jest zachęta do rozwiązywania swoich dylematów z dala od cywilizacji. Jednym z ważniejszych dla nas utworów wpisujących się w tę tematykę jest „Rzeka”, która stanowi dla nas swoistą klamrę spinającą ze sobą wiele naszych przemyśleń. To ona wywarła największy wpływ na wybór tytułu naszej płyty „Tak o rzece”.
Drogowskaz
Szukasz drogi swej
Nawet jeśli wiesz
Że działasz wbrew sobie
Pytasz gdzie jest cel
W sercu swoim masz
Wielki, gęsty las
Który daje Ci przestrzeń,
wiarę i schronienie
Nie odpowiem Ci ja
Odpowie Ci czas
Na wszystkie pytania
związane z celem
Maszeruj więc
Przez życie swe
Jakby trwało przez jeden
Krótki dzień, nie więcej
Ciągle pytasz mnie
Czy wiem gdzie jest cel
Sens życia – to spacer
W ciszy, pośród drzew
Kiedy nie wiesz już
Nie wiesz dokąd pójść
Drogowskaz masz w sercu
Szlak biegnie przez las
Nie odpowiem Ci ja
Odpowie Ci czas
Na wszystkie pytania
związane z celem
Maszeruj więc
Przez życie swe
Jakby trwało przez jeden
Krótki dzień, nie więcej
Nie odpowiem Ci ja
Odpowie Ci wiatr
Na wszystkie pytania
związane z celem
Wie dokąd masz iść
Lepsza drogę wskaże Ci
Bo czasu coraz mniej
A dróg coraz więcej jest
Warkocz ze złota
To chłopak wrażliwy
Co silne ma dłonie
Choć śpiewa mu w duszy
Matula wie swoje:
„Nie dla Ciebie harce
Radość i beztroska
Na takiego woja
Czekała cała wioska”
Chłodny ma wzrok
Niepewny krok
Pancerz mu ciąży skórzany
Aż znajdzie się
Lekka jak cień
Ręka, co weźmie go w tany
Tarcza mnie nie chroni
Na nic łuk i strzały
Gdy zwinne Twe dłonie
Do tańca porwały
“Warkoczu ze złota
Po coś go omotał?
Beztroski zachęta
Dziewucha przeklęta”
Chłodny miał wzrok
Niepewny krok
Teraz już ludzi nie słucha
Nie szczędzi tchu
By ujrzeć znów
Tę, która budzi w nim ducha
W holdzie Perunowi
Świetliste pioruny błyskają nad szczytami
Ciemnych gór majaczących w dali
Stary bóg burzy przelatuje nad graniami
Dzierżąc wielki topór ze stali
Pośród kłębiących się,
rozpalonych ogniem chmur
Jasny rydwan szybko się toczy
Ogłuszający odgłos gromu słychać wśród gór
Gdy wszechpotężny Perun kroczy
Echo świętego gromu w dal się niesie
Słabych zdrajców ogarnia trwoga
Wataha wilków upiornie wyje w lesie
Na wieki czcząc starego boga
W blasku gromu na samotnym uroczysku
Krąg w czarnych szatach ludzi
Piorun jaśnieje w ofiarnym ognisku
Płomień wiary w ich sercach budzi
Śmierć
Za oknami szaro, cicho
Krzątam się po starej chacie
Ktoś zapukał do mych drzwi
Czy to wróg mój czy przyjaciel
Wyjrzałam przez okienko
I śmiertelnie przerażona
Odskoczyłam i milczałam
Stała tam straszliwa ona
Przygarbiona staruszka
Swoją twarz osłania
Od dzisiaj twoje życie
Pod znakiem zapytania
Wyciągnie swoją kosę
Tobie zabraknie czasu
Weźmiesz ostatni oddech
Ciało zgarnie do lasu
Będziesz chciał mnie szukać w lesie
Gęstym, ciemnym i straszliwym
Wiedz, że ona za nic w świecie
Tego ci nie umożliwi
Czeka cię dokładnie taki
Los jaki zaplanowała
Wzięła duszę mą, mój bracie
Moje ciało też zabrała
Przygarbiona staruszka…
Południca
Wielki żar leje się z nieba
Praca przecież nie poczeka
Nie wie czy mu się zdaje
Czy widzi ją z daleka
Smukła dama w białej sukni
Pewnie kroczy w jego stronę
Wiatr jej czesze jasne włosy
A ze zboża ma koronę
Powiedz dziewczyno blada
Czemu się do mnie skradasz
I spoglądasz z daleka
nie wiem co mnie czeka
Strach w moich oczach płonie
Zalane potem skronie
Widząc Cię z daleka
Nie wiem czy uciekać
Spośród traw się wyłoniła
Tajemnicza blada pani
Słońce jeszcze mocniej praży
Jego skórę pali, rani
A on coraz bardziej senny
Coraz mocniej wycieńczony
Wleciał prosto bez oporu
W Południcy ostre szpony
Powiedz dziewczyno blada…
Przeznaczenie
Choć dokoła tyle
Groźnych, srebrnych gór
Po ich zboczach stromych
Biegną ślady stóp
Napotykam pola
Pełne złotych zbóż
Zebrać mi nie dane
Kosy poszły w ruch
Za tą górą niezdobytą
Gdzie dojrzewa młode żyto
Źródło staje się strumieniem
Czeka moje przeznaczenie
Gdzie potoków młodych
Rześki słychać szmer?
Wyżej, nie w dolinie
Muszę dalej biec
Słońce już dojrzało
Znika pośród drzew
Zanim zmrok zapadnie
Ujrzeć chcę mój cel
Moja góra już zdobyta
Szumią suche kłosy żyta
Przeznaczeniu podam dłoń
Niech mnie wciągnie w rzeki toń
Wieczorna mgła
Jesteś jak wieczorna mgła!
Tyś jak wieczorna mgła
Tajemne moce znasz
Pojawiasz się ot tak
Budzisz mój lekki strach
Tyś jak puszczyka głos
Czuwasz, gdy wszyscy śpią
Zgubny zwiastujesz los
Lecz śmiałków nigdy dość
Pragnę pochwycić ją
Lecz moje ręce drżą
Może to czuła dłoń
Może zdradziecka toń
Idę, wstrzymując dech
Czuję, że słyszy mnie
Podnosi jedną brew
Już nie ucieknę jej!
Cicho, ciszej
Cicho, ciszej, słuchaj i patrz
Jesteś gościem kolejny raz
Tutaj królem jest szary wilk
Nie wiem, czemu ktoś zwie go złym
Może też ma sny
Śmiało, śmielej i głębiej w mrok
Spójrz pod nogi, gdy stawiasz krok
Zamiast gałąź kolejną giąć
Zaproś sójkę na swoją dłoń
Czemu płoszysz ją?
Głośno, głośniej, czego się bać
Twoja wola musi się stać
W dłoń siekiera, w mrowisko kij
Palić, rąbać, kopać i bić
Nie żałować sił!
Ciepło, cieplej, a z nieba żar
Gdyby trochę chłodu ktoś dał
Gdyby nadszedł cudowny cień
Wyciąłeś w pień
Ukojenie swe
Rzeka
Świat zmienia się od lat
A ona taka sama
Wciąż piękna płynie w dal
Lecz bardziej zaniedbana
A obok szumi las
Pamięta ją przejrzystą
Pamięta młodych nas
I całą ziemię czystszą
Na jej brzegu czekam na lepszy czas
Ona czeka, czeka tak jak ja
I płynie tak jak czas
Z nurtem niesie wspomnienia
O tamtych latach gdy
Spełniały się marzenia
Czekamy wszyscy wciąż
Aż wrócą dawne chwile
Lecz niemożliwy dziś
Jest do przeszłości bilet
Na jej brzegu…
Rok
Idę przez zielony gęsty las
Pnę się w górę, słyszę ptaków śpiew
Kroczę szlakiem, we włosach mam wiatr
Już coraz bliżej cel
Usłysz wołanie gór
Szum wiatru, szelest drzew
Głośno bijące serca w nas
Natury zew
Chcę wędrować, gdy zachodzi słońce
Maszerować, gdy wstaje nowy dzień
Wiosną, latem, czy przez dywan liści
I gdy zimą w górach pada śnieg
Wędrowiec
Tam, gdzie pachnie żywicą
Gdzie wysokie dęby szepczą
Spotkać można młodego wędrowca
Co dzień chadza leśną ścieżką
Sławi zapomniane bogi
Las przynosi mu ukojenie
A wśród zgiełku i chaosu
Odczuwa zmęczenie
Ruszaj z nim dzisiaj w świat
Zawsze jest odpowiedni moment
By odnaleźć w tym wszystkim siebie
Wybrać właściwą drogę
Ciągle błądzi, pyta, szuka
Jego podróż nie ma końca
Życie przecież jest wędrówką
W strugach deszczu
i w promieniach słońca
Nie zdziw się gdy dnia pewnego
Do twych drzwi lekko zastuka
Coś powiedzieć będzie chciał
Cicho szepnie ci do ucha:
Ruszaj dzisiaj ze mną w świat
Zawsze jest odpowiedni moment
By odnaleźć w tym wszystkim siebie
Wybrać właściwą drogę
Noc Kupały
Blada twarz księżyca lśniła
W najkrótszą noc, w Noc Kupały
W środku lasu, w starej chacie
Domowiki harcowały
Gospodyni z gospodarzem
W karczmie biesiadowaniem zajęci
Prosto z serca słowa płynące
Śpiewali głośno, ogromnie przejęci
Zabrakło czasu nawet na sen
Dzień się zlał z nocą,
noc się zlała z dniem
Powrócił dawnych wierzeń czas
Ten ogień znów płonie w nas
Widać pierwszy promień słońca
Który nowy dzień obudzi
Ale z karczmy nadal słychać
Krzyki, wrzaski, śpiewy ludzi
Pora wracać już do domów
Karczmę zaraz zamykają
Lecz raz jeszcze pieśń kupalną
Wszyscy razem zaśpiewają
Zabrakło czasu nawet na sen
Dzień się zlał z nocą, noc się zlała z dniem
Powrócił dawnych bogów czas
Ten ogień znów płonie w nas
Królowa śniegu
Złote liście drzewom
Pozrywał silny wiatr
Czuję jej chłodny oddech
W moich niespokojnych snach
Tęsknię za białym puchem
Za tańcem płatków śniegu
Nadjadą białe sanie
Znów wsiądę do nich w biegu
Nigdy nie zapomnę tych grudniowych dni
Biała królowa ciągle mi się śni
Zamroziła łzy i zamroziła strach
Królowa Śniegu ciągle w moich snach
Zamroziła wspomnienia
Resztki sił zabrała
O cieple, o uczuciach
Już dawno zapomniałam
Nie myślę o cierpieniu
Na zawsze lód w moim sercu
Złotych promieni słońca
Nie ujrzę… Nie ujrzę nigdy więcej
Wieczna zima i lód w moim sercu
Pozostał we mnie strach
Jej biała twarz i suknia
W moich grudniowych snach
Jaryło
Chodzi Jaryło po łące zielonej
Zamiata resztki zimy minionej
Budzi się przyroda i świat się zieleni
Może wraz z wiosną los mój się odmieni
Siła miłości, wiosny, płodności
Sława młodemu Jaryle
Przepędźmy zimę wezwijmy wiosnę
Sława Jaryle
Młody Jaryło zastąpił starego
Śpiewajmy i tańczmy tu dzisiaj dla niego
Podzielmy się miodem połammy się chlebem
Usiądźmy pod rodzącym młode liście drzewem
Siła miłości…
Szczodruszka